poniedziałek, 7 kwietnia 2008

1

Urodziłem się w 1984 roku, po środku niczego. Mama opowiada mi zawsze, że byłem tak mały że pielęgniarz nosił mnie na jednej dłoni. Biorąc pod uwagę to, że teraz jestem przerośnięty to trochę trudno mi w to uwierzyć. Urodziłem się 9 maja. Radziecki dzień zwycięstwa. Reszta świata jako datę zakończenia wojny światowej uznaje 8 maja ale ja wole wierzyć, że to czerwonoarmiści mieli rację i swymi chwalebnymi czynami zwiastowali moje narodziny 39 lat później. Aby uzyskać tą liczbę musiałem użyć kalkulatora w komórce, albowiem jestem matematycznym wtórnym analfabetom. Tak więc moja osoba przyniosła światu tyle samo chwały i pożytku co tryumfy armi czerwonej na frontach europy. Urodziłem się w szpitalu wojskowym na warszawskim grochowie, dzielnicy o raczej złej reputacji, jednej z takich co to mama nie pozwoli ci nocą spacerować samemu na orlen po piwo jeśli przyjdzie ci tam mieszkać i być raczej grzecznym, ułożonym młodym cżłowiekiem stroniącym od bijatyk i nie trenującym modnych sztuk walki jak muay thai sambo czy krav maga. Po za samym faktem narodzin z dzielnicą tą więzy mam raczej luźne, jedyne co przychodzi mi do głowy to fakt, że w tym samym szpitalu zmarł kilka lat po moich chwalebnch urodzinach mój dziadek. Oficer wojska ludowego. Postać za pewne mało chwalebna. Nie służył w ak, prawdopodobnie nienawidził solidarności a marszałka Piłsudskiego uważał za frajera. Być może wyprali mu mózg na poligonach rakietowych w Kazachstanie. Babcia mówi, że te poligony dziadka zabiły, że promieniowanie, że atom, że bóg wie czym oni tam strzelali. Ja wiem jedno, z dziadka klawy gość był. Jak zmarł to dziwne rzeczy się działy. Po pierwsze mając lat kilka, tak 5 myśle, pierwszy raz w życiu wódki spróbowałem. Z kapelanem i wójkiem z kieleckiego no i z tatą. W restauracji żydowskiej na warszawskiej starówce, tuż przed pogrzebem. Wójek polał, mówi napij się za dziadka. No i się napiłem. Potem na drugą nóżkę było. Tak mi sie spodobało, że do dziś piję.

Potem to mama mówi, że straszyło. Na Ochocie mieszkaliśmy wtedy, z babcia, świeżą wdową po dziadku. I podobno straszyć zaczęło czas jakiś po pogrzebie. Ja tego nie pamietam, ale ogólnie jako dziecko mniej strachliwy byłem, więc mnie to chyba abrdzo nie przejęło. Z dziadkiem się kumplowałem więc niby dlaczego miałbym się go bać. No sensu żadnego w tym niewidze. Jednakowoż wnet się wyprowadziliśmy. Babcia została sam w dużym pustym mieszkaniu.

Niedługo obchodzić będę urodziny. Dwudzieste czwarte. Szmat czasu minął odkąd nie byłem w pustym dużym mieszkaniu na ochocie. Dużo czasu upłynęło od pierwszego łyku wódki.

Teraz drugi dziadek leży na oddziale intensywnej pomocy kardiologicznej w szpitalu na Banacha. Tata raz po raz mówi, że niebawem on będzie dziadkiem a ja będę musiał zająć jego miejsce, zostać głową rodziny, przewodnikiem stada. A mnie to troche stresuje i czuję sie zagubiony. Nienawidzę ludzi i całego otaczającego mnie świata.

Brak komentarzy: